Nasze rodzinne podróze

poniedziałek, 18 maja 2015

Widzialysmy George'a Clooney'a!!!

Zapowiadała się zwyczajna niedziela. Rano kino, potem obiad i spacer. Po obiedzie odwiozlysmy M na dworzec, bo pojechał w 2-dniowa delegacje, a potem ruszylysmy szukac owiec. W Londynie rozstawione jest 50 statuetek owieczki Shaun. Zara uwielbia takie akcje, szukalysmy juz niedźwiadka Paddingtona TUTAJ i TUTAJ, a także autobusów TUTAJ, nie możemy wiec przegapić owieczek. Mozna je ogladac do końca maja.

Generalnie niedziele w Londynie to tlumy, tlumy i jeszcze raz tlumy, wiec zwykle staram się nie wybierac w weekend do centrum. Ponieważ jednak końcówka maja będzie u nas bardzo "wyjazdowa" wybralysmy się w niedziele w obawie, ze zabraknie nam zwyczajnie czasu.

Gdy dotarlysmy do Leicester Square stalo się jasne, ze "cos się dzieje" tysiące ludzi, barierki, policja. Jedyne o czym pomyslalam to, ze nie zobaczymy owiec. Zapytałam jednego z policjantów, czy przypadkiem nie wie, gdzie możemy je znalezc. Pokazał nam z uśmiechem w jakim kierunku mamy isc.

- "A tak przy okazji, to co tutaj się dzieje?" - zapytałam.
P - "Premiera filmu" - odpowiedzial z uśmiechem.
Podziekowalam i juz mialysmy odchodzić, gdy z glosników rozległa sie informacja, ze George Clooney juz nadjezdza i za dosłownie kilka minut powinien się pokazać. Oczy wyszły mi na wierzch i zapytałam policjanta, czemu nic nie powiedział.
- "Pani pytała o owce, a nie o Clooney'a." - powiedział i zaczal się smiac.

Fakt. Szukalysmy tylko owiec.

Podeszlysmy do barierki, postalysmy z minute moze 1,5. Kolo nas nie bylo prawie nikogo. Szkoda czasu pomyslalam. Idziemy dalej. I wtedy ludzie zaczeli piszczec i przepychac się do barierek. Kilka osób przepuscilysmy, próbując wydostać się z tłumu. I wtedy zobaczyłam, ze kilkanaście metrów od nas idzie George, wita się z ludźmi i rozdaje autografy! 

Natychmiast wrócilysmy pod barierki, dzieliła nas od nich tylko jedna dziewczynka. Wzielam Zarę na ręce, zeby jej nikt nie staranował i czekałam...

W końcu podszedł i do nas!!! Dzieliło nas maksymalnie 40 cm. Mogłam poprosić o autograf. Zamiast to zrobić zastanawiałam się, czy wypada prosic o autograf na mapie z owcami, bo tylko to miałam w reku. Mogłam zrobić selfi, ale trzymałam mojego skarba na rekach i starałam się nie dac przewrócić tym, którym nie udało się podejsc tak blisko jak nam. Mogłam chociaż uscisnac mu reke... Mogłam, ale uzmyslowilam to sobie jak juz przeszedł. 

Wiecie, nigdy nawet jako nastolatka, nie byłam typem dziewczyny kochającej się w "gwiazdach".  Kilkakrotnie miałam znanych ludzi na pokładzie i zwykle nawet ich nie poznałam, dopiero moja załoga mnie uswiadamiala. Ale Clooney'a uwielbiam!!! Te oczy, ten usmiech...

Przez cale popoludnie cieszylam się jak dziecko na widok cukierka. Nadal się usmiecham jak sobie to przypomne. 

Moje dziecko natomiast popatrzylo, pomachalo, zapytalo kto to i poprosilo, czy możemy juz w końcu isc tych owiec szukac. No wiec poszlysmy.

Na koniec jeszcze kilka zdjec, które udało mi się zrobić. Pewnie bylo by ich wiecej i byly by lepszej jakosci, gdyby cala sytuacja nie wydarzyla się tak niespodziewanie.














Cala uroczystosc byla zwiazana z premiera filmu Tomorrowland, który wchodzi do kin 22-go maja.








Dzien uwazam za bardzo udany!
 Upolowalysmy 22 owce i jednego Georga Clooney'a.
O owcach będzie innym razem.





Lubicie  George'a Clooney'a?
Macie ulubiony film z tym aktorem?


piątek, 15 maja 2015

Paryz z dzieckiem cz 2

W czasie naszego tygodniowego pobytu we Francji, w Paryżu byliśmy trzykrotnie. Poza dniem przylotu, o którym pisałam TUTAJ i odlotu, wybraliśmy się tez na jednodniowe zwiedzanie w polowie naszego pobytu. W czwartek nasz ośrodek organizował autokar do stolicy. Wyjezdzalismy przed 8 rano, a z Paryża wracaliśmy o 18. Dzięki temu mieliśmy cały dzień na zwiedzanie. Autokar przywiózł nas w okolice Neuilly Porte Maillot, z tego samego miejsca zabieral nas wieczorem. Wzielismy metro linie nr 1 i pojechaliśmy do stacji Concorde. Zobaczyliśmy Place de la Concorde, ze słynnym obeliskiem umieszczonym na środku placu w 1836 roku. Obelisk ten przed trzema tysiącami lat zdobił grób Ramzesa II w Luksorze.





Następnie spacerując ślicznymi ogrodami Jardin des Tuileries dotarliśmy az do Luwru. Zatrzymalismy sie w ogrodach na drugie śniadanie i kawalek dalej na kawę. Kawę w ogrodach odradzam! Za dwie male kawy zaplacilismy kosmiczne 11 euro.









Ogrody Tuileries zostały zaprojektowane przez architekta krajobrazów Andre Le Notre, twórce wielu parków królewskich, w tym parku wersalskiego. Szerokie sciezki, zadbane trawniki, kwiaty i kamienne posagi, a w tle dostojny Luwr. To moje ulubione miejsce w Paryżu.


















Miedzy skrzydłami palacu w Jardin du Carrousel stoi Arc de Triomphe du Carrousel. Ten niewielki luk zamyka jedna z najdluzszych perspektyw architektonicznych na swiecie, ciagnac się w linii prostej przez obelisk i Concorde, a następnie przez Luk Triumfalny do majaczącego w oddali Wielkiego Luku w La Defense.











Do wnętrza Luwru nie wchodziliśmy. Wycieczka jak juz wcześniej pisałam byla niespodzianka urodzinowa dla Zary. Mimo, ze moje dziecko bardzo lubi muzea mysle, ze na zwiedzanie tego największego na swiecie ma jeszcze trochę czasu. Ja byłam jeszcze w czasach liceum, a M specjalnie nie nalegał. Wrócimy wiec podziwiać Mona Lisę, Nike z Samotraki i Wenus z Milo jak Zara będzie starsza.








Odpoczelismy przy piramidzie zaprojektowanej przez Amerykanina chińskiego pochodzenia I.M. Pei, otwartej w 1989 roku. Luwr do 1793 roku pelnil role rezydencji królewskiej, dopiero wtedy został przeksztalcony w największe muzeum swiata. Podziwialismy także architekture palacu.









Po wyjściu z Luwru i przejściu na drugi brzeg Sekwany, zobaczyliśmy budynek Institut de France - francuskiego towarzystwa naukowego zalozonego 25 października 1795 roku.









W Paryżu na balustradzie mostu Pont des Arts, jak zresztą i wielu innych mostów zakochani wieszają kłódki, a klucze wrzucają do Sekwany. Ma to symbolizowac ich niekonczaca się milosc. W ciągu kilku lat na mostach zawieszono ponad 700 000 kłódek. W czerwcu 2014 czesc balustrady nie wytrzymala ciezaru i runela do rzeki. M kłódki mi nie powiesił...








Spacerując nad Sekwana kupiliśmy tez trochę pamiątek.






W koncu dotarliśmy do Katedry Notre Dame, Zara byla zachwycona jej widokiem. Pamietala ja z bajki o Dzwonniku. Do tematu katedry wróce jednak innym razem.







Spacerując slicznym parkiem tuz nad brzegiem rzeki, w ciągu kilkunastu minut dotarliśmy do ZOO, ale o tym tez będzie innym razem.










Wieze widzielismy juz w dniu przylotu, tym razem jednak postanowilismy podejsc do niej najblizej jak to mozliwe.







Zwykle podrózujac zwiedzamy dosc dokladnie, odwiedzamy muzea, katedry. Zwykle mamy na to jednak trochę wiecej czasu. Tym razem mimo, ze we Francji byliśmy przez 6 dni, Paryz odwiedzalismy tylko przejazdem. To nie stolica byla glównym celem naszej wycieczki. Chcielismy zobaczyc najwazniejsze w niej miejsca, nie starczylo nam jednak czasu na glebsze ich poznanie. Prawda jest jednak tez taka, ze Paryz specjalnie nie przypadl nam do gustu. Meczylismy się w nim. Duzo lepiej odpoczywalismy na paryskiej wsi, ale o tym będzie nastepnym razem.