Nasze rodzinne podróze

sobota, 10 maja 2014

Dziecko na warsztat - historyczny. Historia rodziny.

Dopiero byl wrzesień i zaczynaliśmy nasza przygodę z "Dzieckiem na warsztat". Mieszkaliśmy wtedy w słonecznej Chorwacji. Teraz mamy juz polowe maja, poza dzisiejszym warsztatem - historyczynym, pozostały nam juz tylko dwa. Pod koniec maja będzie to warsztat artystyczny i ostatecznie w czerwcu Warsztat Warsztatów! W czerwcu tez będziemy miały ogromna przyjemnosc spotkać się w realnym swiecie z wiekszoscia rodzinek biorących udział w projekcie. Lecimy na zlot Dziecka na Warsztat do Warszawy.
To jednak dopiero przyszlosc. Dzisiejszym tematem ma byc historia.


W naszym wydaniu będzie to historia rodzinna.

Na przygotowanie tego warsztatu poswiecilysmy zdecydowanie najmniej czasu.
Zwykle temat warsztatu, byl naszym tematem przewodnim zabaw w danym miesiącu.
Tym razem byl to warsztat jednodniowy. Jednakże sprawil nam (szczególnie Zarze) duzo radości. Przy temacie tez niezależnie od warsztatu pozostaniemy napewno na duzo dluzej.

Zapraszamy na 8 spotkanie z serii "Dziecko na warsztat"
(powinno zostać opublikowane 28 kwietnia, niestety pokonał mnie czas).

Historia rodziny 

Zary Nayeem

 

Zabawę rozpoczelysmy od zrobienia drzewa genealogicznego, które Zara nazywa drzewem alegicznym :)
Zdaje sobie sprawę, ze w prawdziwym drzewie wszystko powinno byc odwrotnie (Zara listkiem, a nie korzeniem), nasze drzewo to bardziej tablica przodków.  Ale graficznie do wyobraźni 4-latki takie przedstawienie wydawało mi się będzie najbardziej przemawiało.








Drzewo jeszcze nie zostało dokończone. Gdy to nastąpi pokażemy je Wam w calej okazalosci :)




Nasze drzewo jest tez bardzo uproszczone. Znaleźli na nim miejsce tylko dziadkowie (kilka pokoleń dziadków i babci). Dotarlysmy do Zary pra-pra-prababci Anny, czyli mojej pra-prababci, która byla babcia mojej kochanej babci Reni (mamy mojej mamy). Babcia Renia ma w domu zdjęcie praprababki Anny! Wiec gdy w czerwcu ja odwiedzimy zrobimy sobie jego kopie i umieścimy na naszym drzewie.

Moze kiedyś pokusimy się i wykonamy prawdziwe drzewo, wtedy uwzględnimy w nim duzo więcej osób. A jest ich trochę w naszej rodzince.

Mama Zary. 
Mam tylko jedna siostre - Elenę, która ma córeczkę Vicki.
Moja mama - Ewa ma tylko jednego brata - Arka. On ma dwie córki, a jedna z nich ma juz synka. Mój tata - Marek, pochodzi z większej rodziny. Ma siostrę Teresę, Krystynę (która juz nie jest z nami) i brata Ryszarda. Wszyscy maja dzieci. Teresa dwoje, Krysia jedno, a Rysiek czworo. Ich dzieci tez juz maja dzieci.

Tata Zary.
Tata Zary pochodzi z większej rodziny. Ma 3 braci: Rafik, Manan, Ajub i dwie siostry: Asma i Nasrin.Wszyscy maja dzieci.

Ogladalysmy tez rodzinne albumy i tu śmiechu bylo co niemiara!






- "Mamo, a te chłopaki, kim sa?"
- "To dziadek Marek i pradziadek Jurek."
-"Naprawdę??? Wygladaja zupełnie inaczej!"
 (Mi tak na marginesie wydaje się, ze wcale się duzo nie zmienili.)


-"A te dzieciaki?"
-"Ja, ciocia Elenka, ciocia Anetka i ciocia Justynka (tej ostatniej Zara jeszcze nie poznała)"
-"Wow mamo dostalas jakiś super wielki prezent! Ale muszę Ci powiedzieć, ze ciocia Elenka to byla naprawde małym dzieciakiem."

Śmiesznych pytań i jeszcze smieszniejszych komentarzy były setki! Musimy czesciej ogladac zdjęcia. Swoja droga ja jako dziecko tez uwielbiałam to robic. Musze tez ZDECYDOWANIE CZESCIEJ drukowac zdjęcia. Te na ekranie to nie to samo.


Na koniec opowiem Wam jak to się stalo, ze mama z Polski i tata z Indii, poznali się w Londynie, zakochali w sobie i zalozyli rodzine. Bedzie bardzoosobiscie...

Dawno, dawno temu z dalekich Indii, z pieknego miasta Hyderabad, przylecial do Anglii mlody chlopak. Razem ze swoja drózyna krykieta, w którego kochal grac i robil to bardzo dobrze przylecial na swego rodzaju obóz, w czasie którego podrózowali po Wielkiej Brytanii i grali z lokalnymi klubami. Gdy nadszedl czas powrotu do Indii chlopakowi zaproponowano, aby zostal trochę dluzej i gral dla jednego z klubów. Zgodzil się i tak zostal w Anglii na duzo dluzej niz przypuszczal, prawdopodobnie na zawsze...

Chlopak gral w krykieta, studiowal i pracowal. Tesknil jednak za swoja rodzina w Indiach i pewnego dnia postanowil, ze juz wystarczy, ze wraca, zaczal planowac powrót do domu. Nie wiedzial wtedy jeszcze ze zaledwie kilka dni pozniej pozna kogos kto sprawi, ze jego plany ulegna calkowitej zmianie. Bylo wowczas piekne, bardzo cieple lato 2005 roku.

W tym samym czasie w Polsce mieszkala dziewczyna, studiowala na AWF-ie w Poznaniu Turystyke i rekreacje. W czasie wakacji po czwartym roku studíow bardzo chciala wyjechac ze swoimi przyjaciólmi na Alaske, brakowalo jej jednak na ten wyjazd pieniedzy. Pracowala wiec w Klubie Aktywnego Wypoczynku Happy Events na plazy w Jastarni (co do dzisiaj bardzo milo wspomina). Pod koniec wakacji natomiast poleciala do Londynu, na slub swojej bardzo dobrej kolezanki (przyjaciólki jak wówczas myslala) Emilki.
Nina, bo tak ta dziewczyna miala na imie, byla prawie pewna, ze decyzja o slubie jaka podjela Emilka to nie jest dobry pomysl. Emilka wychodzila za maz za Hermita, chlopaka z Indii. Nina myslala, ze roznica kultur i religii jest zbyt duza. Myslala, ze to przepasc nie do przeskoczenia. Nie mowila o tym Emilce, ale po cichu myslala, ze jezeli Hermit zrani Emilke, ona będzie na miejscu, aby ja pocieszyc. Tyle sie przeciez nasluchala historii o mieszanych - nieudanych zwiazkach, ze cos musialo w tym byc...

Po przylocie do Londynu (to byl pierwszy Niny lot samolotem w zyciu i pierwsza samotna podróz za granice, pierwsza wizyta w Londynie) Nina szla w kierunku Mc Donalda ze stacji East Ham.Tam miala poczekac na Emilke, która tego samego dnia odbierala takze swoja mame z innego lotniska.

Na stacji kólka w torbie dziewczyny zepsuly sie i musiala dzwigac 30kg bagaz. Bylo bardzo cieplo, to byl naprawde piekny, sloneczny dzien. Torba byla ciezka, bardzo ciezka, a Mc Donald niewiadomo gdzie... Miala mape i instrukcje przygotowana przez Emilke, ale wskazywala ona na to, ze to dobre kilka minut marszu.

Gdy Nina walczyla na schodach z torba, podszedl do niej chlopak (ten sam, który kilka lat wczesniej przyjechal z drozyna krykieta do Londynu). Chlopak zapytal, czy moze jej pomóc. Nina zazwyczaj w takich sytuacjach dziekowala za pomoc i radzila sobie sama. Tym razem jednak nie odrzucila pomocnej reki. Bylo goraco, torba byla bardzo ciezka, Nina nie byla pewna gdzie isc, a chlopak... byl bardzo przystojny. Nayeem (bo tak nazywal sie chlopak) zaprowadzil Nine do Mc Donalda. Po drodze duzo rozmawiali, siedzieli tez pozniej w restauracji i dalej rozmawiali. Fajnie im sie rozmawiało. Mieli wrażenie, ze znają sie juz od dawna. Gdy chopak odchodził, zostawił Ninie swój numer telefonu. Powiedział, ze jezeli dziewczyna tylko zechce z przyjemnoscia pokarze jej Londyn, umówi sie na kawę, lub pomoże jeśli będzie taka potrzeba. Ze będzie mu bardzo milo. O numer Niny nie zapytal. Nie miala zresztą jeszcze numeru telefonu.

Następnego dnia Nayeem mial urodziny. Nina wyslala mu sms z zyczeniami i raz jeszcze podziekowala za udzielona pomoc. Od tamtej pory chlopak dzwonił do Niny codziennie, bardzo często rozmawiali przez telefon. Zaczęli sie tez spotykać od czasu do czasu. Nayeem pokazał Ninie najpiekniejsze miejsca w Londynie. To byl sierpień. Nina pracowała, a gdy zaczal sie październik miala juz duzo mniej czasu. Raz w miesiącu, czasem co dwa tygodnie latała do Poznania na uczelnie. To byl ostatni rok jej studiów, pisala prace magisterska i uczyła sie do jej obrony. Doba byla bardzo krótka. Dzisiaj Nina nie byla by juz chyba w stanie tego zrobić. Gosia, Niny przyjaciólka ze studiów smiala sie gdy w czasie wykładów dziewczyny plotkowały. Nina opowiadała jej o poznanym chłopaku. Na początku mowila o nim znajomy, potem kolega, po pewnym czasie przyjaciel. Gdy Gosia zartowala, ze to juz chyba ktos więcej niz przyjaciel Nina stanowczo zaprzeczała. Lubiła Nayeem, nawet bardzo lubiła, ale... pochodzili przeciez z całkowicie innych światów, to przeciez mogla byc tylko przyjazn.

Nadeszły swieta Bożego Narodzenia. Nayeem nie mogl polecieć z Nina do Polski, zawiozl ja jednak na lotnisko. Długo rozmawiali, tak długo, ze Ninie prawie uciekł samolot. Gdy maszyna podrywała sie do lotu dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, ze wcale nie chce lecieć, ze wolała by zostać w Londynie. Zrozumiała, ze kocha Nayeema. On kochal ja juz od dawna, w zasadzie od pierwszej chwili gdy ja zobaczył (jezeli mozna ufac w to co mowia faceci). Sylwestra spędzili juz razem w Londynie. Wkrótce potem zamieszkali razem. Dwa lata pozniej pobrali sie, a po kolejnych trzech latach urodzila im sie cudna mala dziewczynka - Zara. 7 lipca tego roku Nina i Nayeem beda obchodzili 7 rocznice ślubu.

To tak w wielkim skrócie. A teraz zapraszam na pozostałe blogi, biorące udział w projekcie Dziecko na Warsztat, którego pomyslodawca jest Sabina z bloga Projekt Londyn 2014.



14 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie historie :) ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za piękna historia! Dzięki za podzielenie się nią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna historia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiesc ,az mi lezka sie oku zakrecila :-) A jak Twoje obawy co do roznicy kultur, religii, obyczajow?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóz :) okazaly sie bezpodstawne. Nie chce tu wcale pisac, ze zawsze sie zgadzamy, zawsze do siebie usmiechamy i trzymamy za rece. Nie, tak wcale nie jest. Mamy czasami inne zdanie na dany temat, wsciekamy sie na siebie. Mam czasami ochote zabic meza bo mnie tak bardzo wkurza :) Ale podsumowujac nasze prawie 7 lat malzenstwa, gdybym mogla cofnac czas, podjelabym dokladnie taka sama decyzje.

      Usuń
  5. EKstra historia, zaczytałam się :-))) Cudowne takie wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale romantyczna opowieść. Jak w bajce. Życzę kolejnych szczęśliwych lat razem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieki :) Bardzo mi milo, ze podoba sie Wam nasza historia. Ale czekam i czekam, az ktos w koncu napisze jakie cudne drzewo genealogiczne zrobilysmy... i nic :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna historia, romantyczna!

    OdpowiedzUsuń

Dziekujemy za odwiedziny! Pozostaw po sobie slad, bedzie nam bardzo milo :) Odwiedzimy takze i Ciebie.