Translate

sobota, 1 listopada 2014

Smierc... czy rozmawiac o niej z dzieckiem.

Nie planowałam poruszać tego tematu na blogu. W wielu miejscach w sieci natknelam się jednak dzisiaj na niego, wiec postanowiłam, ze i ja się wypowiem.

Zacznę od tego, ze nie nawidze tematu śmierci. Przytłacza mnie. Boje się niego. Chce aby byl jak najdalej ode mnie. Wiem, ze wszyscy kiedyś umrzemy. Nie chce jednak o tym myślec. Nie chce o tym myślec, tak długo jak się tylko da.

Mam to ogromne szczescie ze przez moje 32 lata życia, nie musiałam poruszać tego tematu zbyt często.

Pierwszy raz zaczelam rozumiec tak naprawdę co to jest smierc gdy byłam w 2 klasie szkoly podstawowej, zmarła wtedy moja prababcia. To byl pierwszy pogrzeb na jakim byłam. Potem byl tez pogrzeb babci ze strony taty, odeszły tez niektóre ciocie. Dwa lata temu odszedł tez mój tesc i mimo, ze nigdy go osobiście nie poznałam (mieszkamy bardzo daleko od siebie, mieliśmy zobaczyć się po raz pierwszy dwa tygodnie po tym jak odszedł) widziałam ból meza, którego nie byłam w stanie pocieszyć. Wiec bolało pewnie prawie tak samo. 

Odeszły z tego swiata tez moje dwa ukochane psy Bejus i Bella. Dla wielu to pewnie były by tylko zwierzęta, dla mnie to byla rodzina.

To tyle mojego doświadczenia ze smiercia. Smiercia najbliższych bo o takiej mówię.

Zara ma 4,5 roku. Pierwszy raz temat śmierci poruszyłam z nia na początku tego roku. Wtedy po ciezkim porodzie odszedł nasz piesek, wspomniana Bella. Zara wie, ze po śmierci idziemy do nieba i ze jest tam bardzo fajnie. Wierzy, ze zmarli siedzą na chmurkach i się nami opiekują. Sa naszymi aniołkami. Bardzo często gdy lecimy samolotem szuka Belli na chmurach, czasami mi ja nawet pokazuje, macha jej. Wie, ze na chmurkach jest tez dziadek Osman, który ja bardzo kochal i który się nia codziennie opiekuje. Wie, ze sa tam babcie mamusi, które tez czuwają nad nami.

Nie zna grobów, cmentarzy, nie wie nic więcej. Mam nadzieje, ze jak najdluzej nie będzie musiała ich poznac.

Na cmentarzu byla raz w życiu. W zeszłym roku na grobie swojej prababci Stasi. Do Tolkmicka dojechaliśmy wczesnym wieczorem, bylo juz wiec ciemno. Byla zmęczona, prawie usypiała nie zadawała wiec pytań. W dzień napewno bylo by ich 1000...


Unikam tematu śmierci. Uważam, ze jest zbyt ciezki dla czterolatki. Wydaje mi się, ze nie trzeba go poruszać do chwili gdy nie stanie się realny. Dzisiaj w to jednak trochę zwatpilam, ale o tym później.

Zara zaczyna jednak zadawać pytania. Mam zasadę, ze na wszystkie jej pytania zawsze odpowiadam w możliwie najbardziej wyczerpujący sposób. Gdy nie znam odpowiedzi, szukam jej.

Wczoraj ogladalysmy Frozen (Kraina Lodu). To ostatnio ulubiona bajka Zary.

Jest tam taki fragment, gdy rodzice dziewczynek wyplywaja w rejs, a siostry zostają w palacu. Statek tonie w czasie sztormu. Zara widziała to kilka razy, wczoraj jednak zaczela zadawac wiele pytań.

"Mamus, ale dlaczego oni wyplyneli?"
"Czy Ana nadal kocha swoich rodziców?"
"Czemu Elsa ma ich zdjęcie w pokoju, a Ana nie?"
"Czemu one tancza i się smieja, przeciez ich rodzice umarli?!"
"Mamusiu czy tez kiedyś umrzesz? Ja nie chce zebys umierala!!!"
"Ja nie chce się z Toba nigdy rozdzielac! Jak ty umrzesz to ja tez chce! Pojdziemy sobie wtedy razem do nieba."
"Mamusiu a babcia Ewa, a babcia Renia??? Mamusiu przeciez one sa starsze?"

Pytan bylo więcej, a prawie wszystkim towarzyszyly lzy w oczach. Odpowiadalam niezgrabnie na pytania i jak najszybciej staralam się zakonczyc temat. Ale nie moge tego tak zostawic.

Niech mi nikt nie mówi, ze dzieci nie boja się śmierci, ze to rodzice wyolbrzymiaja temat! Mysle, ze dla wiekszosci dzieci smierc to potwór, który chce im odebrac rodziców. Który chce im odebrac tych, których kochaja.

Do tej pory staralam się unikac tego tematu, ale widze, ze zaczyna powracac i musze mu stawic czolo.

Dodatkowo gdzies w necie przeczytalam jeden z komentarzy na temat - rozmawiac z dziecmi o śmierci czy nie i dal mi bardzo do myslenia. 

Co jesli to ja jutro umre? Co się stanie gdy to mnie przejedzie jutro samochód, albo zgine w katastrofie samolotu. Wiadomo, wierze, ze to się nie stanie, ale niezbadane sa wyroki boskie. Co jesli pozegnam moja córcie calusem przed wyjsciem z domu i juz nigdy nie będzie mi dane jej ponownie usciskac?
Jak ona to wtedy zniesie? Czy jej to ktos wytlumaczy? Wyjasni? Wiadomo ma tate, dziadków, ciocie, ale czy zrobia to tak jak trzeba? Czy beda mieli na tyle sily? Dla nich to tez nie będzie latwe.


Chyba musze porozmawiac z Zara o smierci. Musze tak na wszelki wypadek. Tylko jak to zrobic? Rozmawiacie z malymi dziecmi o śmierci?


Na FB Doroty Zawadzkiej znalazlam ksiazki, które pomagaja w rozmowie o śmierci z najmlodszymi. Wszystkie ponizsze zdjecia i opisy ksiazek pochodza ze strony FB Pani Zawadzkiej.



"Piękna opowieść o przyjaźni, radości bycia razem i o pożegnaniu. O starości, o życiu i śmierci. O rzeczach ważnych i poważnych – bez cienia nadęcia i patosu, za to z subtelnie wplecionym humorem."
Dla dzieci 5+



 "Żegnaj Panie Muffinie! to łagodna, przyjaźnie opowiedziana historia o starości, przemijaniu, życiu i odchodzeniu. Książka, która śmierć traktuje jako naturalną część życia, pozwala rozpocząć dialog z dzieckiem na jeden z najtrudniejszych tematów".
5+




 "Bardzo odważna, a jednocześnie niezwykle subtelna próba przedstawienia tego, co dzieje się w każdym z nas, gdy odchodzi ktoś bliski. Wzruszająca książka, napisana prostymi słowami. Dotyka do głębi."



 "Poetycka opowieść o tym, jak poradzić sobie ze stratą bliskiej osoby i żałobą. Wzruszająca książka, której fabuła toczy się pośród szarych krajobrazów. Tylko czerwona nić dodaje im koloru. Czerwona nić symbolizuje rozwiązanie trudnego problemu. Dzięki niej bohater – mały chłopiec – odzyskuje poczucie bezpieczeństwa i wiarę w przyszłość".



 "Jesień liścia Jasia to ciepła, cudownie mądra i uderzająco prosta opowieść o życiu i śmierci splatających się w jedną całość. W tej książce liść Jaś i jego przyjaciele zmieniają się wraz z następującymi po sobie porami roku i zbliżającą się zimą, aby w końcu ze śniegiem spokojnie opaść na ziemię. Sposób przedstawienia tego niezwykle delikatnego tematu, który jest przecież elementem prawdziwego życia, skłania do przemyśleń i porusza zarówno dzieci, jak i dorosłych."




Dla dzieci już w wieku przedszkolnym... o nagłej śmierci najbliższej osoby...
"...przyszedł czas, gdy Esben go stracił, ponieważ Dziadek nagle zmarł nagle na ulicy".
Książka przeznaczona jest dla dzieci i dorosłych, w piękny i prosty sposób uczy, jak pogodzić się ze stratą najbliższej osoby.



 "Za pomocą niezwykle pięknych, sugestywnych ilustracji i oszczędnego, mądrego tekstu Erlbruch opowiada historię czegoś w rodzaju osobliwej przyjaźni między gęsią a śmiercią, a przy okazji snuje nienachalny wywód o przemijaniu i śmiertelności. Wywód niepozbawiony humoru, który – jeśli można tak powiedzieć – jest nie tyle czarny, ile szarobury, jesienny. Erlbruch nie próbuje nikogo uwolnić od lęku przed śmiercią."
Już dla przedszkolaków."



 "Autor opowiada o śmierci jako o czymś naturalnym, jako o części naszego życia i śmierci. Sugeruje bardziej niż pokazuje ból straty, wydobywa wartość i piękno prawdziwej przyjaźni."




"Kolejna książka w sposób niebywale piękny pokazuje jak rozmawiać z dzieckiem o nieuchronności śmierci, przemijaniu...
Przepiękna klimatyczna i szalenie wzruszająca opowieść o rozmowach o życiu, chorobie, i podróży najważniejszej..."
+6

 O ksiazkach poruszających tematykę śmierci pisza także moje blogowe - koleżanki

Maja na blogu Maki w Giverny



Zapraszam na blogi dziewczyn, znajdziecie tam wiele interesujących ksiazek.

Polecam tez audycje Polskiego Radia, kliknij TUTAJ aby posluchac.


Przypomniało mi się na koniec, ze w naszej domowej biblioteczce tez mamy ksiazke o śmierci, a wlasciwie bardziej o tym gdzie po niej się udajemy.





"Głęboko poruszająca książka. O śmierci, o tym, że ktoś może umrzeć nagle. W "Niebie" to całkiem młody, bo 60-letni dziadziuś. Jego wnuczek usiłuje oswoić się z tą sytuacją i wyobrazić sobie miejsce, gdzie może teraz przebywać dziadek. Ta historia jest opowiedziana za pomocą znaków drogowych - dzięki nim chłopiec, bardzo tęskniący za dziadkiem, będzie wiedział w którym kierunku on powędrował. Nie chowajmy głowy w piasek, śmierć jest obecna, kiedy ktoś bliski odejdzie i dziecko potrzebuje wtedy wytłumaczenia. "Niebo" może mu w tym bardzo, a to bardzo pomóc."

W bardzo ciekawy sposób napisała o tej ksiazce autorka bloga Poza rozkładem


A Ty rozmawiasz ze swoim dzieckiem o smierci?

3 komentarze:

  1. Tak rozmawiam, podejście do śmierci zależy w głównej mierze od tego jaki jest Twój światopogląd, religia jaką wyznajesz.
    Ja staram się mówić pogodnie i przedstawiać śmierć jako to do czego dążymy przez całe nasze życie ... Po niej już zawsze będziemy razem i nigdy nas nic nie rozdzieli, nawet śmierć ...

    OdpowiedzUsuń
  2. faktycznie dość trudny temat na rozmowę z dzieckiem, jednak nie uważam, że należy go unikać. być może właśnie tego typu książki będą stanowiły dobry wstęp do takiej rozmowy...

    OdpowiedzUsuń
  3. To trudny temat, ale myślę, że warto rozmawiać o tym z dziećmi. Pomalutku, powolutku dzień po dniu i coś z tego dobrego będzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziekujemy za odwiedziny! Pozostaw po sobie slad, bedzie nam bardzo milo :) Odwiedzimy takze i Ciebie.

UA-44437388-1