Nasze rodzinne podróze

niedziela, 15 lutego 2015

Zakopane.

W poniedziałek pojechaliśmy do Zakopanego. Mogę więc potwierdzić, że Zakopane całe w śniegu zasypane. Zasypane góry, doliny, chodniki i drogi. Zasypane do tego stopnia, że w drodze powrotnej do domu pomagaliśmy wyciągać samochód z rowu. Pomagaliśmy, a 1km dalej sami wylądowaliśmy w rowie. Ale po kolei...
Plany były ambitne. Chciałam zobaczyć Cmentarz Zasłużonych na Peksowym Brzyzku, skocznie narciarską Wielka Krokiew, Muzeum Stylu Zakopiańskiego, Muzeum Tatrzańskie Chałubińskiego, Muzeum Misiów. Wędrówki po górach odpadały ze względu na pogodę, padał śnieg i było mglisto, zaplanowaliśmy więc tylko wjazd na Gubałówkę.
Niestety z planów nic praktycznie nie wyszło i jak na prawdziwych "turystów" przystało widzieliśmy Gubałówkę i Krupówki. Do "pełni szczęścia" zabrakło tylko wjazdu nad Morskie Oko konikami. Grr...
Przyznam Wam jednak, że mimo to i tak świetnie się bawiliśmy. Do Zakopanego mamy od dziadków tylko 2 godzinki drogi, wrócimy wiec w czasie kolejnej wizyty w Polsce.
Zaczęłyśmy od kupna sanek i wjazdu na Gubałówkę.



Widoki były śliczne, a Zara była zachwycona ilością śniegu.



















Zakopane to nie tylko przepiękna przyroda i ciekawe muzea to także przejazdzki końmi (w tej formie nie jestem do nich przekonana), skuterami, parki linowe i wiele innych atrakcji.






Po spacerze wróilysmy na dól.












Przy kolejce znalazlysmy świetne miejsce na sanki!















Po zabawie na sankach, poszliśmy na male co nie co. Jedliśmy w restauracji Gazdowe Kuźnia, która serdecznie polecam! Pyszne jedzenie, świetna atmosfera! Bardzo podobały mi się także karty dan.








Zamówiłam kwaśnice i pierogi. Palce lizac! Zarówno zupa jak i pierogi były przepyszne!







Po obiedzie poszliśmy jeszcze na krótki spacer na Krupówki.
















Wieczorem trochę zmęczeni, ale w świetnych humorach udaliśmy się w drogę do domu. Marznący deszcz, w który nie wiadomo kiedy przemienił się wcześniej pruszacy śnieg, nie wygladal dobrze. Drogi dojazdowe do Zakopanego były zakorkowane mimo, ze bylo juz późno. Droga w naszym kierunku, byla na szczescie pusta. W polowie trasy pomagaliśmy wyciagnac samochód z rowu. Kawałek dalej sami wyladowalismy w rowie. Nie byl gleboki, jechaliśmy bardzo wolno, wiec nic się nam nie stalo. Udało nam się również bez niczyjej pomocy z niego wyjechać. Na szczescie drogi były puste i nikt nie jechał w przeciwnym kierunku. Śmieszna strona calej tej sytuacji byl fakt, ze tata wlasnie mi tlumaczyl jak bezpiecznie prowadzić w takich warunkach pogodowych.  Rozmawialismy o kursach z poslizgu kontrolowanego. Zara Cały czas smacznie spala i tylko następnego dnia rano sluchala z szeroko otwartymi oczami o tym co nam się przydazylo w nocy.

2 komentarze:

  1. Cudowny reportaż i wspaniale spędzony czas! Zakopane jest magiczne, szczególnie zimą ma ten niesamowity klimat. Korki to praktycznie norma ale jak się już dojedzie to nie chce się odjeżdżać :)

    OdpowiedzUsuń

Dziekujemy za odwiedziny! Pozostaw po sobie slad, bedzie nam bardzo milo :) Odwiedzimy takze i Ciebie.