Translate

wtorek, 5 marca 2013

Najpiekniejsza podroz mojego zycia.

Dzisiaj będzie o podroży, która nigdy się nie kończy. O wędrówce pod tytulem "W roli mamy".
Bycie rodzicem to najdluzsza z podroży na jaka możemy się zdecydowac. To podroż, która tak naprawdę nie ma końca. Zaczyna się w chwili poczęcia naszego malego skarbu i nigdy się nie kończy. Dodatkowo nie podrozujemy sami, w naszej wędrowce jest zawsze z nami nasze dziecko. Nie ważne czy ma 3, 13, czy 33 lata zawsze jest naszym dzieckiem. Zawsze czujemy się za nie odpowiedzialni i zawsze staramy się je chronic. Niewazne jak bardzo by narozrabialo, niewazne jak bysmy byli na nie wsciekli, zawsze bedzie naszym dzieckiem i nigdy nie pozwolimy go skrzywdzic.  Osobiście jako rodzic wędruje dopiero od 3 lat, powyższe wnioski wyciągam z obserwacji moich rodziców i dziadków.

Biore udział w konkursie "Mama bloguje"  Będzie mi bardzo milo, jeśli klikniecie TU :)
i oddacie na mnie glos. Mozna to zrobić klikając pod tekstem na Google + lub FB like. Oczywiście jeśli moja praca podoba Wam się. Poniżej tekst pracy konkursowej, wzbogacony o kilka zdjec.


"W roli mamy"... zastanawiałam się długo o czym napisać, bo co to znaczy w roli mamy? Być w czyjejś roli nasuwa mi jedynie skojarzenia "grac kogoś, udawać". Ja mama jestem i tyle. Cały czas, od rana do wieczora i w środku nocy także. Od poniedziałku do niedzieli. Od stycznia do grudnia. Od chwili gdy ten maleńki cud wygodnie zamieszkał pod moim sercem, do końca, juz na zawsze. Mama nie przestaje się być juz nigdy. To jedyna rola, która przypadła nam juz na zawsze. Przypadła to nie jest najlepsze określenie... To jedyna rola, która mialysmy szczescie otrzymać i możemy miec pewnosc, ze nikt nam jej nigdy nie odbierze. Mama będzie się juz zawsze.
Byl ciepły sierpniowy dzień 2009 roku. Wstałam rano i leniwie szykowałam się do pracy.
Jestem stewardessa, tego dnia miałam lecieć do Porto.
Od jakiegoś juz czasu byłam bardzo, bardzo zmęczona, na nic nie miałam siły, cały czas chciało mi się spać... nie miałam tez miesiączki. Spozniała się juz jakieś 4 tygodnie. To na pewno zmęczenie myslałam...." Jestem stewardessa, a mamy srodek wakacji, pracuje wiec BARDZO DUZO, to na pewno zmęczenie......"
       Test ciazowy lezal na półce, z tygodnia na tydzień powtarzałam, ze zrobię go za 3 dni jeśli miesiączka się nie pojawi. Powtarzałam az do tego dnia, doszłam w końcu do wniosku, ze w sumie to nie wiem na co czekam.       
       Wstałam z lozka i poszłam do łazienki, serce bilo mi odrobinę szybciej, ale wyniku byłam prawie pewna - negatywny. Planowaliśmy zostać rodzicami juz niedługo, w październiku - mieliśmy jechać na wakacje i to w czasie tych wakacji dzidziuś mial zamieszkac pod moim serduszkiem. Nie podejrzewaliśmy jednak, ze maleństwo zrobiło nam niespodzianke i dolaczylo do nas duzo wcześniej.

Pamiętam dokładnie, jak by to bylo dzisiaj rano, a minely juz ponad 3 lata.
       Spojrzałam na test.....gdy zobaczyłam 2 niebieskie kreseczki nie mogłam uwierzyć!!! Patrzyłam na nie przez kilkanaście sekund i plakalam. Plakalam ze szczescia! To byl najszczesliwszy dzień w moim zyciu. 26 sierpnia 2009 roku kolo 9 rano wiedziałam juz, ze JESTEM MAMA, nie wiedziałam jeszcze, ze po raz pierwszy zobaczymy się z moja córeczka dokładnie 8 miesięcy pozniej.

           26-08-2009 roku miałam w grafiku lot do Porto. Stewardessa gdy tylko dowie się, ze zostanie mamusia musi przestac latac, dla swojego zdrowia, a przede wszystkim dla bezpieczenstwa malenstwa. Lot do Porto to tylko nieco ponad 2 godziny, postanowilam wiec, ze polece. Byc moze ostatni raz w zyciu...
Ubralam mundur, zrobilam makijaz, ulozylam wlosy. W drodze na lotnisko weszlam do Mothercare
  i kupilam najmniejsze rozowe buciki jakie znalazlam - wiedziałam, ze będzie dziewczynka .

Zara w dniu urodzin :)


       Lot minal mi bardzo szybko, miałam ochote krzyczec BEDE MAMA...... JESTEM MAMA!!! Ale nie pisnelam nawet slowkiem, pierwszy musial dowiedziec się maz. Gdy przyszlam do domu dochodzila pierwsza w nocy, Maz spal.
Pocalowalam go w czolo, a na piersiach postawilam mu buciki, gdy się obudzil pocalowal mnie
i zapytal jak minal mi dzień. Odpowiedzialam, ze cudownie i pokazalam buciki, ktorych nawet nie zauwazyl. Zaspany zapytal "Co to?" Odpowiedzialam - "Buciki, bedziemy potrzebowali ich duzo wiecej". Popatrzyl na mnie jak by nie mial zielonego pojecia o czym mowie (w zasadzie to chyba nie mial :P ale byla pierwsza w nocy.....a po chwili powiedzial tylko "Nie". Patrzyl na mnie i nie wierzyl.Ww oczach zakrecily mu się male lezki. Nie moglismy spac prawie do rana, bylismy najszczesliwszymi ludzmi pod sloncem!!!! Marzylismy jak będzie wygladalo nasze male szczescie, a ja dodatkowo planowalam juz pierwsze zakupy :) Rano wstalam i postanowilam zrobic jeszcze jeden test, tak dla pewnosci. Tym razem wyniku byłam w 100% pewna - oczywiscie POZYTYWNY



Nadszedl czas aby poinformowac o tym w pracy, musialam przestac latac. Pojechalam na lotnisko
 i oswiadczylam, ze moje maleństwo jest juz w drodze. Od tego dnia pracowalam "na ziemi", siedzialam za biurkiem i wbijam cyferki do komputera. Przyznam szczerze, ze nie specjalnie się przy tym bawilam. Praca za biurkiem zdecydowanie nie jest dla mnie.

8 miesięcy minelo bardzo szybko. W niedziele w nocy z 25 na 26 kwietnia zaczelam odczuwac bole porodowe. Nie byly bolesne, ale nieprzyjemne. Pojechalismy do szpitala, panicznie się balam, ze odesla mnie do domu wiec udawalam, ze jest duzo gorzej niz faktycznie bylo - maz wiedzial o tym. Przy porodzie byl ze mna cały czas, on i moja mlodsza siostra. Urodzilam bez znieczulenia! Gdy polozono mi Zare na piersiach byłam najszczesliwsza istota na calym swiecie, zmęczona ale bardzo szczesliwa. 

Od tego dnia minely juz prawie 3 lata. Nasza corcia rosnie i kazdego dnia nas zadziwia. Jest bardzo madra i sprytna dziewczynka. Jestem z niej bardzo dumna. Jest tez malym uparciuchem i nerwusem, ale to akurat ma to po mamusi, wiec nie mam prawa marudzic.



Jak się czuje w roli mamy? Cudownie! Uwielbiam trzymac moja mala krolewne w ramionach, bawic się z nia, czytac jej bajki, pokazywac nowe rzeczy i miejsca. Jej rozesmiana buzka i iskierki w oczach dodaja mi sil i energii, gdy zycie czasem rzuca klody pod nogi. Nic nie poprawia mi humoru tak jak slodki pocalunek mojej kruszynki. Mam zaszczyt byc mama wyjatkowej dziewczynki. 

Chce zeby za jakis czas byla ze mnie, z nas - chocby w polowie tak dumna jak my jestesmy z niej. 



Nie jestem mama idealna. Czasami wsciekam się, zloszcze. Czasami jestem zmęczona i nie chce mi się bawic. Czasami zamiast ugotowac obiad wole podac gotowy, bo szybciej i prosciej. Ale czy sa mamy idealne? Staram się byc najlepsza mama jaka byc potrafie. Staram się spedzac z corcia jak najwiecej czasu. Gdy jestem w pracy (czasem przez wiele godzin) bawimy się mniej. Za to gdy mam wolne czas nalezy juz tylko do nas. Czytamy, kolorujemy, budujemy zamki z klockow i spacerujemy. Wychodzimy gdy tylko jest taka mozliwosc, czyli bardzo czesto. Zara zna wszystkie okoliczne (i nie tylko) place zabaw, parki, kluby malucha, muzea. Byla juz w kinie i teatrze.
W domu razem sprzatamy, gotujemy, pieczemy. Moja mala gospodyni jest z siebie bardzo dumna, gdy moze mi pomoc. Pamiętam kiedys zrobilam pranie. Zostawilam mokre ubrania w koszu                i wyszlam na chwile z pokoju. Gdy wrocilam wszystko bylo wrzucone na suszarke, a corka z duma w glosie powiedziala "Zobacz mamusiu! Pomogłam Ci!" Miala wtedy 2 latka. Dla takich chwil warto zyc. Przeczytałam gdzieś nastepujace slowa:              

"Gdy przyszłaś na ten świat
moje życie całkiem rozjaśniało...
Jesteś moim światełkiem-
tak przecież być musiało!
Dziękuję Ci że jesteś,
że śmiejesz się i płaczesz,
że czasem tak na mnie patrzysz...
tak jakoś pięknie, inaczej.
Dziękuję Ci, że czasem
jestem przy Tobie zmęczona.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję,
że mogę Cię trzymać w ramionach!!!!"
Idealnie odzwierciedlaja one to co czuje. W dokładny sposób mowia o tym, jak mi jest w roli mamy.
Czasem jestem zmęczona, zdenerwowana, czasem chciałabym usiasc w ciszy i nie slyszec tysiąca pytań "Ale dlaczego?" Czasem chciałabym poczytać ksiazke, wyjsc na zakupy, czy na basen, czasem chciałabym byc sama. Ale to "czasem" trwa tylko chwile. Zaszczytna rola mamy jaka przypadła mi w udziale, jest najlepsza rzecza jaka mi się w zyciu przytrafiła.

 
I jeszcze jeden cytat na koniec.
Cytat, ale jakby wyjęty prosto z mojego serca
"Zanim zostałaś poczęta - PRAGNĘŁAM CIĘ,
Zanim się urodziłaś - KOCHAŁAM CIĘ,
Zanim minęła 1 godzina Twojego życia - BYŁAM GOTOWA ZA CIEBIE UMRZEĆ."
  Tak BARDZO CIE KOCHAM Córeczko!!!! Jestes moim najwiekszym skarbem Zaruchno, a ja Twoja mama. Mama, ktora kocha Cie najbardziej na swiecie. Kocham Cie tak, jak nie jestes sobie tego wstanie wyobrazic. Przynajmniej do czasu, az kiedys sama zostaniesz mama.




8 komentarzy:

  1. Wspaniała historia! Pięknie ujęłaś to wszystko. Kiedyś córeczka to przeczyta i wzruszy się przy tym tekście nie raz. Zwłaszcza, że jest taki prawdziwy i szczery.
    Swoją drogą - piękna jest! :)

    PS - Jeśli znajdziecie chwilę, to zapraszam do nas. Nie jest to blog, ale może się Wam spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie również bardzo podoba się ten wpis, pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się do łez!
    Dzieci są ogromnym szczęściem!


    Pozdrawiam,
    www.WnetrzaZewnetrza.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje :) To prawda sa, nie zdawalam sobie sprawy jak wielkim do chwili az zostalam mama.

      Usuń

Dziekujemy za odwiedziny! Pozostaw po sobie slad, bedzie nam bardzo milo :) Odwiedzimy takze i Ciebie.

UA-44437388-1