Zoo w Hyderabad w Indiach już kiedyś gościło u nas na blogu. Pisałam o nim w czasie naszej poprzedniej wizyty w Indiach pod koniec 2012 roku. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.
Jest to miejsce przepiękne, duże, czyste, zadbane. Zwierzęta żyją na zadbanych wybiegach, a nie w małych klatkach. Widziałam już w życiu kilka ogrodów zoologicznych i ten zdecydowanie należy do moich ulubionych. ZOO zostało założone w 1963 roku. Można je zwiedzać na własnych nogach, żółtym pociągiem lub specjalnymi samochodami. Ze względu na powierzchnię, a także obecność babci Zary i małego kuzynostwa zdecydowaliśmy się na samochód. Pod koniec wizyty już tylko w trójkę dodatkowo trochę pospacerowaliśmy.
Chcecie zobaczyć co widzieliśmy?
Zapraszam!
Zwykle po Hyderabadzie przemieszczamy się samochodem. Mój mąż, a tata Zary uważa, że tutuk - czyli autoriksza to nie jest najlepszy pomysł. Jego zdaniem ani to wygodne, ani bezpieczne, a że kosztuje grosze to i nie wypada, żebyśmy nim jeździli. Jeżeli w Indiach stać kogoś, żeby jeździł samochodem to nim jeździ. Riksza to wersja dla mniej zamożnych. Ja się z tym zupełnie nie zgadzam i jazda tuktukiem sprawia mi dużo frajdy! Zara natomiast porównuje ją do jazdy roller coasterem! Może jednak jej tata ma trochę racji...
ZOO znajduje się zaledwie kilka minut jazdy od naszego domu, więc udało nam się namówić M na tuktuka! Dawno dawno temu, gdy mój mąż był jeszcze małym chłopcem, wieczorami z domowego ogródka można było usłyszeć ryk lwa. To musiało być coś niesamowitego!!! Dzisiaj nie ma już na to szansy, dzisiaj słyszy się klaksony samochodów i tuktuków. Chociaż nie jest źle, bo nie mieszkamy przy głównej drodze. Za to gdy wjedzie się do centrum panuje ogromny gwar. Pamiętam moją pierwszą jazdę po Hyderabadzie 3 lata temu. Siedziałam wbita w fotel i mocno przytulałam Zarę, która siedziała bez fotelika. Wszyscy na nas trąbili, a my trąbiliśmy na wszystkich. Tak się tutaj jeździe. Dzisiaj gdy za długo stoimy w korku sama mam ochotę uderzyć w klakson! Jazda samochodem po Hyderabadzie to wyjątkowe przeżycie, jedyne w swoim rodzaju. Może kiedyś o tym napiszę, teraz wróćmy do ZOO.
W oczekiwaniu na nasz samochodzik dzieci bawiły się na polanie, oglądały okoliczne zwierzęta. Starsze kuzynostwo perfekcyjnie opiekowało się Zarą.
W końcu zaczęliśmy podziwiać zwierzęta.
Gdy już zobaczyliśmy żywe zwierzęta, poszliśmy do małego muzeum na terenie ZOO.
W czasie naszej poprzedniej wizyty odwiedziliśmy także safarii. Była to totalna porażka! Wyścig, a nie safarii. Tym razem nie mieliśmy szansy sprawdzić czy coś się w tym temacie poprawiło. Safarii było zamknięte dla zwiedzających. Jakiś czas temu na terenie safarii miał miejsce wypadek. Zepsuł się samochód, który wiózł turystów. ZOO podstawiło nowy i kazało się ludziom przesiąść. Nie zapewniło jednak żadnej dodatkowej ochrony. Dzikie zwierzęta, w tym lwy mogły zaatakować. Nie jestem pewna dokładnie, w której części parku miało to miejsce i czy niebezpieczeństwo ataku ze strony np. lwów było faktycznie realne. Jednak sytuacja została opisana przez lokalne media, do których zgłosił się jeden z turystów niezadowolonych z sytuacji jaka miała miejsce. Po ukazaniu się artykułu safarii zostało zamknięte.
Jeżeli chcecie poczytać więcej na temat ZOO, zapraszam na oficjalną stronę parku TUTAJ.